niedziela, 6 lipca 2014

Zakupowa niedziela - Royal Stone & Koralianki

W poście wstępnym na temat przydasiowych zakupów wspomniałam, że bardzo mało zakupów robię w poznańskich sklepach stacjonarnych z koralikami i półfabrykatami. Wynika to głównie z dużo mniejszego asortymentu, wyższych cen oraz czasem nieodpowiadających mi godzin otwarcia (jednak jest to ogromny plus sklepów internetowych - że są czynne 24h). Zdarza mi się jednak wstąpić do któregoś z koralikowych królestw, gdy jestem w wielkiej potrzebie. W samym Poznaniu znajdują się 3 sklepy z koralikami i półfabrykatami biżuteryjnymi (całkiem możliwe, że o jakimś nie wiem!) - są to: KoraliankiRoyal Stone oraz Koralium (pod Poznaniem znajduje się też hurtownia oraz sklep detaliczny ŚwiatKoralików - o którym napiszę co nieco za tydzień, w kolejnej zakupowej niedzieli), wszystkie są w centrum miasta, dość blisko siebie.
I tak jak nie zaglądałam do żadnego z nich od dłuższego czasu, tak nagle w jednym tygodniu, gdy zaczęłam szukać elementów do realizacji tego biżuteryjnego zamówienia, wybrałam się do nich aż 2 razy! Potrzebowałam całego zestawu elementów w złotym kolorze - 3 rodzaje marynarskich zawieszek, karabińczyki, ogniwka, łańcuszek, końcówki do wklejania... Okazało się bowiem, że w swoich zbiorach posiadam jedynie złote haczyki i bigle. Owszem, w internecie znalazłam wszystko, ale... u kilku różnych sprzedawców. Uznałam, że najpierw trzeba wykorzystać wszystkie szybsze i mimo wszystko tańsze opcje, zanim po raz kolejny wplączę się w robienie malutkich zamówień w kilku miejscach.
Tak ostatecznie prezentowały się zakupy, których udało mi się dokonać w centrum:

Moim pierwszym celem stały się Koralianki - z całej trójki to właśnie w tym sklepie jest największy wybór koralików, dodatków i półfabrykatów we wszystkich kolorach, mają tam też stosunkowo tanio. Miałam nadzieję znaleźć tam wszystko, czego potrzebuję - po przedświątecznym kupowaniu półfabrykatów z myślą o tej bransoletce dla Mamy, wiedziałam, że na pewno znajdę tam podstawowe półfabrykaty w małych paczuszkach. Nie myliłam się - ze "złota" kupiłam paczuszkę ogniwek, łańcuszek i dopasowane wielkością karabińczyki oraz końcówki. W całym tym ogromie ślicznotek nie było jednak żadnych zawieszek, które pasowałyby do marynarskiej biżuterii... Kupiłam za to kilka innych niezbędnych przydasi. :)

Całe Koraliankowe zakupy prezentują się tak:
"Złote" półfabrykaty znalazłam i wybrałam takie:
W szufladzie z wyprzedażą uszkodzonych rzeczy znalazłam koraliki modułowe bez srebrnych środków (kupiłam jakiś czas temu paczuszkę tych środków, bo w kilku posiadanych przeze mnie modułkach też ich brakowało), a w przegródkach z minerałami takie przepiękne kuleczki z lawy - kolor tak bardzo nie mój, że aż się w nim zakochałam! :) 
Ta zawieszka - parasolka tak mnie zauroczyła, że nie mogłabym wyjść bez niej!
Łapaczki książkowe, "krokodylki" w 3 wielkościach - okazało się, że te, które zamówiłam jakiś czas temu pod specjalne zamówienie, są jakieś 2x za małe...
Z Koralianek udałam się prosto do Royal Stone - sklep jest dużo mniejszy, mają niewielki (w porównaniu do Koralianek) wybór (choć stale rośnie!), oferta złotych półfabrykatów była dla mnie słabo czytelna (nie mogłam swobodnie przeglądać woreczków z ogniwkami i oglądać łańcuszków), ale to właśnie tam znalazłam 2 rodzaje zawieszek pasujących do marynarskiej biżuterii.
Byłam już trochę zmęczona tym tuptaniem i było już późno, dlatego były to moje jedyne zakupy w tym sklepie. Nie udałam się też do Koralium, by szukać sterów, czy czegoś podobnego i pasującego. Stery kupiłam ostatecznie przez internet, we wspomnianym już ŚwiecieKoralików - napiszę o tym dokładniej za tydzień!
Półfabrykaty i elementy, które widzicie powyżej, były idealnie, wręcz co do sztuki, wyliczone na bransoletkę i naszyjnik. Jednak Klientce tak spodobały się moje poglądowe zdjęcia, że zapragnęła również prostych kolczyków. By móc je zaplanować i stworzyć, udałam się ponownie do centrum na supermini zakupy - w Koraliankach kupiłam kilka sztuk ogniwek, w Royal Stone - 2 kolejne gwiazdki i 2 kotwice. Już nic więcej nie potrzebowałam.
Słowem podsumowania - można narzekać na sklepy stacjonarne - że mały wybór, że ceny za wysokie, że trzeba się nachodzić, ale w sytuacjach kryzysowych często okazują się być niezbędne. Wiem że są osoby robiące w nich regularne i spore zakupy, niektórzy lubią dotknąć i dokładnie obejrzeć koralik czy zawieszkę. Mnie jednak wystarcza zdjęcie i opis, a sklepy te odwiedzam okazjonalnie - głównie dlatego, by nie zbankrutować, bo trudno czasem kupić tylko to, co niezbędne, a to wszystko jest takie ładne...!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz